Jest sprawa. Pilna, ważna i nie do zignorowania. Znana i powszechnie lubiana Anna Maria Gano, urodzona wojowniczka, charytatywna diva, motocyklistka, osoba szalona i pozytywna jednocześnie, dowiedziała się niedawno, że ma w głowie paskudnego pasażera na gapę, glejaka. Guza usunięto prawie w całości, jednak potrzebne są niemałe fundusze na dalsze leczenie i rehabilitację naszej wspólnej znajomej, 47-latki z Gostynia. Wszystkie ręce na pokład!
Anna Maria Gano, znana w środowisku jako Anka, Andzia czy Ania Coś Wymyśli, 47- latka pochodząca z Piasków, żona, córka, siostra, ciotka, przyjaciółka, współorganizatorka wielu imprez charytatywnych w tym dotychczasowych edycji „Punki Grają Dla…” ma od lutego 2025 r. zdiagnozowanego guza mózgu, glejaka wielopostaciowego IV stopnia. Ten 5-centymetrowy potwór zamieszkał w głowie fantastycznej kobiety bez zaproszenia, bez sensu i zupełnie bez szans na pokonanie tej walecznej damy. Guza wycięto prawie w całości, nazwano i opisano… i rozpoczęła się walka o życie i zdrowie Anny Marii.
Spis treści
To tylko ból głowy…
Cała historia zaczęła się dwa lata temu. Zawroty głowy, potem mikro napady padaczkowe, kilkusekundowe niedowłady z lewej strony, mrowienie itd. Pomimo, że na początku badania niczego nie wykazały, dziwne odczucia nie ustępowały i Anna postarała się o skierowanie do neurologa, który skierował ją na kolejny tomograf. I to wtedy, po roku od wystąpienia pierwszych niepokojących kobietę objawów okazało się, że ma ona w głowie 5- centymetrowego guza.
W listopadzie 2024 r. zaczęło się robić coraz gorzej, nie mogłam trafić lewą ręką do twarzy, a co dopiero nosa. Usłyszałam o lekarzu w Borówcu, dr Osip przyjął mnie już po tygodniu na pierwszą wizytę. Dzięki niemu w styczniu 2025 r. byłam przyjęta w szpitalu w Poznaniu, po kilku dniach przeniesiono mnie do placówki na Przybyszewskiego na konsultacje z neurochirurgiem. Po dwóch tygodniach byłam już po operacji. Ale to niestety nie koniec historii…
porządkuje chronologicznie historię choroby Anna Maria
Diagnoza ścięła z nóg
Diagnoza lekarzy brzmiała jak wyrok: glejak wielopostaciowy IV stopnia. Wycięto prawie cały nowotwór z jednomilimetrową granicą błędu, by nie naruszyć zdrowych tkanek mózgu. Oznacza to jednak, że guz- jeśli to będzie jego złośliwa odmiana, czego oczywiście nie życzymy- będzie miał „z czego” odrosnąć lub dokonać przerzutu.
Czy Anna spodziewała się takiej diagnozy? Nie. Czy się załamała i poddała? Również nie. Każdy, kto ją poznał, wie i wierzy, że to twarda zawodniczka i byle guz nie zmiecie jej z planszy.
Czekamy na wyniki, może to potrwać nawet do dwóch miesięcy. Tutaj mam zapewnioną chemioterapię, radioterapię, rehabilitację, dostaje leki przeciwpadaczkowe i przeciwobrzękowe.
wylicza przebywająca w szpitalu kobieta
Zarówno Anna Maria, jak i jej siostry, mąż, matka (sama po udarze) i przyjaciele szukają wszelkich możliwych sposobów na walkę z glejakiem. Są różne opcje, w różnych krajach i – niestety- bardzo drogie. Terapia w Izraelu to jedna z nich, autoimmunoterapia w Warszawie- to kolejna wersja brana pod uwagę. Wszystkie jednak opcje łączy jedno, kosztują. Ile? Jeszcze nie wiadomo…
I tu mamy szansę nie tylko współczuć Annie, nie tylko trzymać za nią kciuki ale i realnie jej pomóc…
Jak pomóc Annie Marii w walce z glejakiem?
Przede wszystkim można pomóc chorej kobiecie, wpłacając cokolwiek na zbiórkę utworzona przez jej siostrę Ewę Belę, również znaną z charytatywnych działań nie tylko w powiecie gostyńskim. Na tę chwilę, po kilku dniach jest na tym subkoncie ponad 50 tys. złotych i dziesiątki słów wsparcia. Aby dołączyć do zbiórki, kliknij w poniższe zdjęcie i wpłać kasę. Proste? Proste!

Ponadto powstała grupa licytacyjna na Facebooku, gdzie każdy może wystawić lub wygrać przedmiot, usługę czy cokolwiek, byleby wpłacił zadeklarowana kwotę na konto zbiórki. Oto ta grupa, klikamy w obrazek, dołączamy. Hop, hop, hop!

Nie spodziewałam się, że ludzie mnie tak lubią, tak szanują i tak bardzo są gotowi mi pomóc. Zawsze starałam się innym dać z siebie wszystko, a teraz widzę, że inni są gotowi to samo zrobić dla mnie. To wspaniałe, to wzruszające, to po prostu mnie rozwaliło… a jednocześnie daje mi siłę.
podkreśla w rozmowie A. Gano
„(…) teraz świat musi pomóc Ani”
Armia „gostyńskich wariatów” związanych z koncertami „Punki Grają Dla…” oczywiście czynnie włączyła się do zbierania funduszy na leczenie ich „siostry”. Dołączają kolejne osoby prywatne, firmy, zespoły. Każdy, kto miał już szczęście poznać Annę Marię od Spraw Niemożliwych, zgodzi się z Tomaszem Bartonem, zawodowo dyrektorem GOK Hutnik, a prywatnie dobrym znajomym walczącej z guzem kobiety:
Ludziska kochane! Cholernie ważną sprawę mam! Trwają tegoroczne „Punki grają dla…”, przy imprezie od lat uwija się Anna Maria, gadamy w hutnikowej kuchni i Ania gdzieś tam od niechcenia rzuca, że za kilka dni jedzie do szpitala, bo jest problem zdrowotny. Ania podchodzi do tematu na luzie, ot kolejna rzecz do ogarnięcia, bo w ogarnianiu Ania jest naprawdę dobra – przy pomocy dla innych nie ma rzeczy niemożliwych, jak trzeba przenieść wielki gar, jak trzeba ogarnąć ludzi do jakiegoś działania, jak trzeba nieść dobro dla kogoś to Ania jest i wszystko to ogarnia. Robi to wszystko z charakterystycznym dla siebie rockandrollowym wdziękiem, bo Ania ma takie właśnie piękne serducho z gitarowo – perkusyjnym odchyłem. Sami sobie to poukładajcie: dziewczynie pojawia się ciężki temat zdrowotny a dla niej priorytetem jest ciężka robota na imprezie charytatywnej, bo pomocy potrzebuje dzieciak. Niestety okazuje się, że to szpitalne ogarnianie nie idzie w dobrą stronę. Jest więc misja…
Jak Ania pomagała światu tak teraz świat musi pomóc Ani
Wrzućcie coś grosza na zbiórkę, grzebiąc przy PITach podarujcie procent dla niej. To jest dobry człowiek, o takich trzeba dbać!
przytaczamy całą treść apelu Tomka, za jego wiedzą i zgodą
A co na to Anna? Już dzisiaj myśli o… innych, o tym, jak tę armię ludzi dobrej woli wkoło siebie utrzymać i w przyszłości zaangażować w pomoc kolejnym chorym dzieciom. Nie byłaby sobą…
Leży w łóżku, przyjmuje leki, walczy z rakiem… a w głowie już obmyśla kolejną imprezę.

Będzie walczyć, a my razem z nią!
Przyznaję, to bardzo prywatny wpis, artykuł, apel. Poznałyśmy się z Anną na jakimś koncercie charytatywnym, pożyczyłam jej na wieczne nieoddanie gumkę do włosów, pilnie potrzebowała, bo pichciła coś smakowitego w garze, omawiając szczegóły kolejnej akcji, rozsiewając wkoło siebie tylko dobrą energie i zaraźliwy, szczery śmiech. Przegadałyśmy sporo godzin, wypiłyśmy bezalkoholowe i bezglutenowe piwo (Anna M. ma celiakię, ale to osobna historia), śmiałyśmy się z wpadek i absurdów, które towarzyszom imprezom charytatywnym. Anka zawsze miała czas dla wszystkich, zawsze miała serce dla wszystkich i o taką Ankę musimy my wszyscy teraz zawalczyć. By powstały kolejne wspólne sprawy, anegdoty i wspomnienia.
Lubię tę kobietę, szanuję i dołączam do jej walki z tym ch…olernym glejakiem.
To znamienne, że zawsze gdy pytałam o komentarz do relacjonowanej akcji, prosiła by nie wymieniać jej samej z nazwiska, tylko pisać jako o nich wszystkich, bo bez tej całej bandy pozytywnie zakręconych ludzi sama nic by nie zrobiła.
No więc, teraz będzie tak samo. Jest wkoło spora armia ludzi, dla których życie i zdrowie Anny są cholernie ważne. I nie zostawią jej w tej walce z glejakiem samej.
Nigdy, przenigdy nie myślałam, że będę musiała zbierać na siebie jakiekolwiek pieniądze…
powiedziała cicho na koniec rozmowy Anna Maria
Nie, Anno, ty nie musisz, ty masz odpoczywać, leczyć się i mieć tylko dobre myśli. To my wszyscy- rodzina, przyjaciele, znajomi, motocykliści, punki, metale, krewni i znajomi królika się weźmiemy, zorganizujemy i zbierzemy je dla Ciebie!
Dodaj komentarz